the story about:
zazdrość
Pogadajmy o zazdrości. Ale nie o tej romantycznej, o której mówi się z dużo większą łatwością. Pogadajmy o zazdrości tej dziewczyńskiej, między nami, bliskimi sobie kobietami. Zazdrości, której podstawą są niedobory własne i rywalizacja. Od razu robi się goręcej prawda? Bo przecież jak to! Siostrzeństwo! Miłość! Kobiece wsparcie! Żadnej zazdrości w tym klimacie nie doświadczysz. Ja zazdrosna? W życiu! I tak rodzi się agresja przez wyparcie. Niechęć. Ocena. Bo przecież ja zazdrosna w stosunku do ciebie wcale nie jestem.
Nie przeszkodzi mi to jednak obrobić twojej osoby za twoimi plecami. Skomentować adekwatnie. Wbić szpileczkę. Ba! Przestać nawet z tobą rozmawiać, bo sama ze swoją zazdrością nie umiem sobie poradzić. Bo przecież ty masz, zrobiłaś, a ja z jakiegoś powodu nie potrafię. Bo podoba mi się to, co robisz, i obawiam się, że ja mogłabym robić to inaczej, czytaj gorzej. Albo najzwyczajniej na świecie, nie mam do tego odwagi. Bo ty robisz i masz coś, czego ja w moim odczuciu nie mam. I co najlepsze, często wcale nie chcę tego mieć, ale to nic w moich emocjach do ciebie nie zmienia, w końcu chodzi o zasadę. Ból dupy jak to moja przyjaciółka lubi nazywać. I prawda jest taka, że doświadczyła go każda z nas, choćbyśmy nie wiem jak bardzo chciały się tego wypierać. Dodam jeszcze tylko, że będąc po obu w tych doświadczeniach stronach, czyli zazdroszcząc i będąc zazdrości obiektem. Rozumiem, że wcale nie jest łatwo się do tego przyznać, szczególnie do tego pierwszego.
Zanim jednak wejdę w to głębiej i przejdę do sedna, pisząc ten tekst sięgnęłam do źródła i sprawdziłam zazdrości definicję. Najpierw w jednej z moich ulubionych ksiąg „Atlas of a heart” autorstwa Brene Brown, później w „Przewodniku po emocjach” Anny Cyklińskiej, gdzie na temat zazdrości nic nie znalazłam, a szkoda, i w końcu konsultując się z chatem GPT, aby podał jeszcze jedną propozycję, która w rezultacie potwierdziła to, czego doczytałam się w pierwszym źródle.
Otóż różnica między zazdrością a zawiścią jest prosta – pierwsza bowiem, bierze się z lęku wynikającego z postrzeganego zagrożenia dla ważnej relacji, zwykle romantycznej, przyjacielskiej lub rodzinnej. Druga pojawia się, gdy ktoś pragnie czegoś, co posiada inna osoba, ale czuje się tego pozbawiona. Może to prowadzić do uczucia wrogości wobec osoby, która posiada pożądany obiekt, status lub cechę.
Jest to więc znacząca między tymi odczuciami różnica, i jak sama Brene Brown pisze – często mylimy oba te pojęcia, określając zawiść zazdrością i odwrotnie, choć w tę stronę zdecydowanie rzadziej. No bo w sumie, jakby na to spojrzeć obiektywnie, łatwiej i lepiej jest przecież być zazdrosnym niż zawistnym. Po prostu. Zazdrość, choć równie niewygodna, mimo wszystko bywa pojęciem bardziej akceptowalnym. Żadna z nas nie chce przecież być zawistna! A jednak jesteśmy. A jak się okazuje zazdrością nazywamy to, co powinno być zwykłą zawiścią.
No i wróćmy więc teraz do kobiet.
Z racji panującej sytuacji na świecie przeprowadziłam ostatnio wiele rozmów na temat tego, co by było gdyby to kobiety stanęły u władzy. I moje stanowisko bynajmniej nie leży ani pół metra obok stwierdzenia, że zapanowałby pokój jakiego jeszcze nie było. I że kobiety robiłyby to lepiej. Te głosy, które takie mądrości prawią (co najlepsze w dużej mierze są to kobiety), chyba naszej kobiecej natury nie znają. Albo wypierają to, co jest oczywiste, bo podobnie jak w mężczyznach, w nas również jest rywalizacja i agresja. Zazdrość. Zawiść. I co gorsze, bywa ona znacznie częściej ukryta pod płaszczykiem szerokiego uśmiechu od ucha do ucha.
Zakochałaś się już? Masz już chłopaka? Jedno z pierwszych pytań w gronie singielek, bliskich przyjaciółek. Niby z ekscytacji, choć z podskórnym ukłuciem. O, zaszłaś w ciążę? Gratuluję! Pada po drugiej stronie odpowiedź z przekąsem. Ojej, udało Ci się sfinalizować ten projekt – wiesz, ja bym zrobiła to inaczej, ale świetnie, zrobiłaś dobrą robotę. Ten jej mąż, no tak, jest super, ale widziałaś jak on wygląda? No ja bym tak nie mogła! I tak w kółko. Oczywiście, czytając te słowa, wiele z nas za pewne myśli, no tak, doświadczyłam tego! Pytanie tylko, czy będąc obiektem zawiści czy też zawiść odczuwając sama…? A może oba? A to i tak są tylko słowa. Ile obok tego jest komunikatów niewerbalnych! Bo uśmiechając się do siebie szeroko, zapominamy, że zazdrość oraz zawiść są uczuciami, a te wyczuwa nasze ciało tworząc wokół nas energię i poniekąd nas z naszą zazdrością oraz zawiścią zdradzając.
Wszak, jak stare polskie porzekadło głosi, liczą się czyny a nie słowa. I tu w dużej mierze polegamy, bo nawet gdy do zazdrości ani zawiści się przyznać nie chcemy, demaskują nas nasze aktywności i działania.
I tak, zaczynam robić to co ty, dokładnie wtedy, kiedy ty postanowiłaś to zrobić. Biorę się za rzeczy, które są twoją domeną, bo przecież udowodnić sobie muszę, że ja też potrafię je robić. Przestanę się zupełnie do ciebie odzywać, wyrzucę cię ze swojego życia, bo nie mogę znieść tego, że jesteś w czymś lepsza lub masz coś, czego ja nie mam. Wykorzystam w swojej pracy twój pomysł, no bo przecież, kto mi zabroni? Nie wezmę cię do współpracy, bo jeszcze się okaże, że lepiej się do tego nadajesz. O prowadzisz warsztaty? Ja też właśnie zaczęłam to robić. Może cię zaproszę, powiesz mi jak to robić? Zaproszenie jakoś dotrzeć nie może, ale brzmi ładnie prawda? Pytanie tylko, co jest pod spodem? Naprawdę myślisz, że nie jest to odczuwalne przez drugą stronę?
Nasza energia mówi sama za siebie, pewnych rzeczy ukryć się nie da. A co najlepsze, same naszą zazdrość i zawiść czujemy, ale również same przed sobą nie jesteśmy w stanie się do niej przyznać.
Budujemy więc oceny, piszemy scenariusze, produkujemy słowa, byleby tylko nie stanąć przed sobą i powiedzieć SOBIE – tak, jestem zawistna. Tak, jestem zazdrosna. I’ve been there done that, że tak po raz kolejny dopowiem.
I to właśnie tu pojawia się problem. Pozwolę sobie jeszcze raz przytoczyć słowa: Zawiść jest, gdy ktoś pragnie czegoś, co posiada inna osoba, ale czuje się tego pozbawiona. Może to prowadzić do uczucia wrogości wobec osoby, która posiada pożądany obiekt, status lub cechę. I wśród nas kobiet jest to wrogość utajona. A ta bywa zdecydowanie gorsza i bardziej podstępna, bo pod przykrywką wsparcia i uśmiechu rodzi się niejawna agresja. I tak właśnie często wygląda to nasze siostrzeństwo. Oczywiście nie chcę generalizować, jednak mam nieodparte wrażenie, że kobiety równie łatwo kopią pod sobą dołki, co mówią o tym, jak się wspierają. O jawnym wyrażaniu agresji nawet nie wspominając, bo tego przecież nie ma. Kobiety są łagodne jak baranki.
Nie wiem tego na pewno, bo nie jestem mężczyzną, jest to niewątpliwie ciekawy wątek do dyskusji, nie mniej jednak zastanawiam się głośno, czy w towarzystwie męskim nie jest tak, że nawet jak jest zazdrość i rywalizacja to przynajmniej jest prosto? Jasno? Klarownie? Nie ma niedopowiedzeń, ukrytych znaczeń, jest w przysłowiową mordę albo wcale. U kobiet natomiast, przynajminiej z mojego doświadczenia, jest to znacznie bardziej skomplikowane, i co więcej, przede wszystkim wypierane. Bo dziewczynkom nie wypada zazdrościć i rywalizować. Bo przecież do tak brzydkich emocji nie wypada się zniżać. Jak piszę samo sformułowanie brzydkie emocje, w moim ciele ożywają głęboko wryte wspomnienia: Nie zazdrość! To takie nieładne, jesteś złą dziewczynką. Taka jesteś niewdzięczna! Zawistnica! Słysząc takie zdania nic więc dziwnego, że nauczyłyśmy się tłumić i jawnie nie okazywać, choć nie dość, że są to uczucia zupełnie normalne to jeszcze powszechne, czyli występujące u KAŻDEGO. U chłopców jednak, choć niepożądane, mam wrażenie, że bywają znacznie bardziej akceptowalne. My kobiety więc, od dziecka przywykłyśmy się kamuflować i ukrywać. Co gorsza nie przyznajemy się do nich nawet przed sobą. Nic więc dziwnego, że budzi się w nas jeszcze większa agresja, którą trzeba po cichu ukierunkować – i to właśnie tu rodzą się dołki, intrygi, manipulacje, niedopowiedzenia i wrogość.
Zawsze w swoim życiu uważałam, że mam szczęście do kobiet. Dziś jednak w takich stwierdzeniach jestem znacznie bardziej ostrożna. Na wielu kobietach przejechałam się okrutnie i niestety zdarza mi się to do dzisiaj. Wiele z nich straciłam, właśnie z powodu zawiści. Często na swoją własną prośbę, nie potrafiąc sobie z własną zawiścią poradzić, często jednak, będąc zawiści obiektem, co choć staram się rozumieć, trudno jest mi zaakceptować. W wielu relacjach również czułam zawiść podskórnie, a mimo to w nich tkwiłam i uważałam pewne zachowania za normalne, a pewnych udając, że w ogóle nie ma, byleby tylko w towarzystwie pozostać. To oczywiście zupełnie inny temat, do którego może kiedyś wrócę, ale bardzo się cieszę, że już to widzę, i że mnie już w tych relacjach nie ma, bo zawiść ukryta, ta do której nie umiemy się przyznać, potrafi zasiać wiele spustoszenia.
Dlatego dzisiaj, jak mnie ktoś pyta, co myślę o kobiecych rządach, odpowiadam z przekonaniem, że nie mam zaufania do samych kobiet u władzy. Podobnie jak nie mam go tylko do mężczyzn. Również sama będąc kobietą, nie próbuję robić z nas świętych, bo w wielu przypadkach jest nam do tego zwyczajnie daleko. Co więcej, potrafimy być dla siebie znacznie okrutniejsze od mężczyzn. I być może jest tak właśnie dlatego, że od zawsze wielu rzeczy nam nie było wolno i nauczyłyśmy się działać z ukrycia. Dotyczy to jednak również rywalizacji, zazdrości, zawiści oraz innych zachowań powszechnych, przypisanych z większą akceptacją do mężczyzn i warto o tym mówić głośno oraz to nazywać.
A ponieważ wierzę, że zmiany należy zaczynać od siebie, ja ciągle uczę się mówić – tak, jestem zazdrosna i jestem zawistna. Z tymi kobietami, które mam dzisiaj obok, całkiem nieźle mi to wychodzi i jestem za nie ogromnie wdzięczna. Tym bardziej, że wiem ile to wymaga od nas samoświadomości, akceptacji i odwagi. Jednak gdy nauczmy się nazywać i przyznawać się do naszych słabości, które tak na marginesie wszyscy mamy, być może nie będziemy musieli się ich wstydzić ani ich ukrywać. Przez to, że są powszechne i normalne, staną się bardziej akceptowalne. A tym samym, bardziej neutralne. I tylko wtedy będzie lepiej na świecie.
To właśnie taka postawa budzi mój podziw i takich kobiet sobie życzę, zarówno obok siebie, jak i u władzy. Kobiet, które zamiast uśmiechać się z jadem, będą w stanie powiedzieć – jestem zawistna, inspirujesz mnie, dziękuję, zróbmy coś razem, nawet jeżeli wewnątrz zakłuje zawiść.
A ponieważ żadna skrajność nigdy nie jest dobra, niech zasiadają one na równi i w równej ilości, pośród podobnie myślących mężczyzn.
// the stories of moi