the story about:
płacz
Jak to w życiu bywa, zawsze jest balans, i czasem aby było lepiej, przynajmniej na chwilę, musi zrobić się gorzej. A że prawo Murphy’ego działa jak należy, często jest tak, że jak się coś pierdoli to na całego. I tak też ostatnio stało się u mnie. A w związku z tym, zwłaszcza w minionych tygodniach, dość często zdarza mi się popłakiwać pod nosem.
Raz bardziej, raz mniej, z pewnością jednak w regularnych odstępach i nie do końca kontrolowanych momentach. I choć na szczęście sytuacja, nadal trudna, to z ostrożnej stała się obiecująca, ja pomimo tego, nadal wylewam z siebie hektolitry wody za pośrednictwem swoich oczu. I czasem wcale nie mogę, (nie chcę?) przestać.
I tak, pochlipując sobie o dowolnej porze dnia codziennego, słyszę dobitne zdanie w swojej głowie:
Przecież wszystko będzie dobrze, po co tyle płaczesz?
Próbując tym samym, sama siebie skorygować i doprowadzić do pionu. No bo kto to widział tyle płakać? Weź się w garść dziewczyno! Nie rozczulaj się nad sobą. Tym bardziej, że nie masz powodu, wiesz już przecież, że wszystko się ułoży. Poza tym, no nie można tyle płakać, aż tak to nie wypada. Czy naprawdę tak bardzo sobie nie radzisz? I prawda jest taka, że wcale nie jestem przekonana, czy tylko ja słyszę takie zdania.
Wychowani w kulturze, w której nie wiadomo co z tym płaczem zrobić, bywa tak, że za wszelką cenę chcemy się go pozbyć (mówię tu za siebie). Płacz jest trudny, smutny, niewygodny. Płacz bywa oznaką słabości. Postrzegany właśnie jako wynik tego, że sobie z czymś nie dajemy rady. Mało kto chce płakać. Mało kto przepada za Twoim płakaniem. No bo co tu zrobić, kiedy płaczesz? Jak Ci pomóc? Żebyś przestała / przestał płakać? Celem więc zawsze jest tego płaczu zaprzestanie, zarówno Twoim, jak i będącej przy Tobie osoby.Tymczasem to nie do końca tak powinno działać. Pozwolę sobie tu zacytować:
Płacz jest najbardziej prymitywnym mechanizmem, jakim dysponuje ciało, by rozładować napięcie i uśmierzyć ból. // Alexander Lowen
Gdy spojrzymy na to z takiej perspektywy, płacz ten wcale nie jest taki zły jak nam się wydaje. Ma swoją funkcję, zadanie do wykonania i nie ma co go tak hamować. Co więcej, gdy będziemy mu przerywać, zdarzyć się może tak, że napięcie, które ma rozładować, najzwyczajniej na świecie w nas zostanie. Ono przecież samo z siebie nie znika – gdyby tak było, nie musielibyśmy płakać. Lepiej jest więc więcej popłakać niż dać mu się rozgościć w naszym ciele na dłużej – to może to mieć jeszcze większe konsekwencje.
Tu jednak czuję potrzebę, aby dodać, że każdy z nas jest inny i nie wszyscy muszą płakać. Każdy z nas radzi sobie jak może, aby o siebie zadbać. I prawda jest taka, że sposobów na rozładowanie napięcia w ciele jest wiele, ale akurat w moim przypadku – płacz się zawsze doskonale sprawdza. Dlatego na swoje własne szczęście, obok zdania, po co tyle płaczesz, równocześnie wyrobiłam w sobie nawyk, aby sprawnie odpowiadać:
Płacz dokładnie tyle, ile potrzebujesz.
I co więcej – lubię płakać. Łzy czyszczą, zmywają to, co trudne i przynoszą ulgę. Po latach zaciskania ich w gardle, pozwalam im płynąć. Tym bardziej, że przychodzi moment, w którym same się kończą, a moje ciało ich więcej nie potrzebuje. Do następnego razu.
Ta historia niech więc będzie przypominajką, że nie ma co, tak tego płaczu hamować. Jeżeli akurat teraz do Ciebie przychodzi – płacz dokładnie tyle, ile potrzebujesz. Te łzy się kiedyś skończą, może nawet szybciej, jeżeli sobie na nie pozwolisz. A jak ktoś obok Ciebie płacze, nie mów mu nie płacz, tylko daj mu się spokojnie wypłakać przy Tobie. Wszak najbardziej w tym wszystkim chodzi o to, aby nie hamować naturalnej potrzeby naszego ciała ani nie zostawać z napięciem, bo ktoś, kiedyś, coś i jakoś powiedział. Oraz żeby nie oceniać. Bo nie ma to nic wspólnego ze słabością, kruchością i nie radzeniem sobie. Wręcz odwrotnie, czekam na czasy, w których płacz będzie postrzegany jako nasza siła. Dokładnie tak, jak zostało to skonstruowane w naszym ciele na samym początku.
Tym samym, idę sobie płakać dalej – i dodam tylko – dziękuję za troskę, ja wiem, że będzie dobrze. Po prostu potrzebuję oczyścić się ze stresu i emocji ostatnich tygodni. I Wam też takie podejście do płaczu polecam. Tym bardziej, że najpiękniejsze jest to, że po płaczu, jak po dobrym sprzątaniu, zostaje jedynie piękny błysk w oczach. Na dłużej.
// the stories of moi
PS To jest moja historia, Twoja może być inna. Piszę ją po to, by wypisać swoje emocje. Dzielę się nią ponieważ być może kogoś zainspiruję. Jeżeli nie do współodczuwania i zobaczenia, że nie jest się w tym samemu, to może chociaż do pomyślenia – jak dobrze, że ja tak nie mam.