aga wywiad

Warszawa.

K.// Jest sobota i jesteśmy… Powiedz dwa słowa, gdzie jesteśmy?

A.// Jesteśmy w biurze w centrum Warszawy. W biurze, w którym pracuję i w którym lubię być. Czuję się tu dobrze, bo jest taka atmosfera współpracy, innowacji.

K.// Lubisz Warszawę?

A.// Seria trudnych pytań. Chyba przyzwyczaiłam się do Warszawy, tak odpowiem. Nie umiem odpowiedzieć jednoznacznie, czy lubię, czy nie lubię, bo Warszawa ma bardzo dużo pozytywnych rzeczy. Teraz znalazłam sobie miejsce, w którym czuję się dobrze, bo jest i blisko centrum, ale też jest w nim spokojnie. Ja nie lubię zgiełku jednak. Ten zgiełk Warszawy, pęd, mnie męczy i chciałabym od niego uciekać. A z drugiej strony, Warszawa ma dużo pozytywnych rzeczy, bo się dużo dzieje. Więc i tak, i nie, zależy.

Kim jest Aga?

K.// Kim jest Aga?

A.// Wydaje mi się, mówię to z pełną świadomością, ale brakuje mi jeszcze zaufania do siebie, żeby tak do końca w tym być. I to jest chyba coś, co teraz nad czym pracuję. A kim jestem? Ja myślę, że jestem zlepkiem wielu różnych rzeczy. Jestem człowiekiem, to bym o sobie powiedziała. Jestem kobietą, jestem mamą, jestem przedsiębiorczynią, przedsiębiorcą, ja z tymi feminatywami mam jeszcze różnie. Jestem też prezeską IIAB Poland Chapter, tak zawodowo, ale jestem też analityczką biznesową. Jestem córką, jestem siostrą, wiele mam różnych tych ról, ale gdzieś obok tego jestem sobą. Myślę sobie, że jestem sobą z różnymi swoimi historiami, z różnymi częściami siebie, i na tę różnorodność siebie chyba już się zgadzam. Kiedyś wydawało mi się, że muszę być zawsze taka sama, w każdej roli, dla każdego. Miałam takie poczucie, że tak ma być. A teraz mam zgodę na to, że jest różnie. I to jest okej

Jak przyspieszamy to tracimy czas.

K.// Kiedyś powiedziałaś takie piękne zdanie, które ja sobie zanotowałam: jak coś przyspieszamy, to tak naprawdę tracimy czas. Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl? Jak ty się teraz do tego odnosisz?

A.// Jasne, pamiętam to. To jest taka moja życiowa lekcja, wynik moich doświadczeń, bo mam poczucie, że jak chcemy coś zbyt szybko zrobić, jak jesteśmy reaktywni do swoich pierwszych myśli czy emocji, które się w nas pojawiają, to bardzo często wykonujemy więcej akcji, żeby dojść do celu, niż gdybyśmy dali temu trzy oddechy na początku i zastanowili się, o co tak naprawdę nam chodzi. Wtedy nasze działanie może być bardziej świadome. Na pewno ponosimy mniej kosztów emocjonalnych, co jest istotne w kontekście naszego zdrowia, a to też jest kawałek mojej historii. I też takiego dbania o siebie, o swój spokój, żeby nie rzucać się szybko na to, co się wydarza. Bo mam wrażenie, że wtedy bardzo często działamy emocjonalnie, ale nie wiemy, nie jesteśmy w stanie dobrać świadomie rozwiązania, tylko działamy intuicyjnie. I to jest okej, to jest poszukiwanie, to jest fajne, ale czasem może to być droga naokoło. I mam wrażenie, że to jest czasem strata czasu i emocji. Takie jest moje doświadczenie.

Czas.

K.// Jak ty postrzegasz czas? Czym jest dla Ciebie czas?

A.// Czas jest dla mnie obecnie chyba największą wartością, którą mamy. Mówi się, że czas to pieniądz XXI wieku i ja myślę, że się z tym zgadzam. Tak naprawdę nawet pieniądze, jak stracimy, możemy je odzyskać, a czasu nie jesteśmy w stanie odzyskać. To jest takie dobro, które jest nieodnawialne w naszym życiu. Też nie wiemy, ile go mamy. Więc tak teraz postrzegam czas. Nie zawsze tak było, myślę, że to się zmienia z wiekiem. Mi się na pewno zmieniło to, że zaczęłam ten czas bardziej szanować, zaczęłam się bardziej zastanawiać, na co swój czas …, nie powiem poświęcać, czemu swój czas dedykuję. Ale też w kontekście tego, że jak coś robimy szybciej, to tracimy czas – u mnie to też wiąże się z potrzebą zyskiwania aprobaty, co z wiekiem również przestaje mieć znaczenie i to jest fajne. Wtedy zyskujemy bardzo dużo czasu.

K.// Co masz na myśli dokładnie? Rozumiem, że potrzeba akceptacji z zewnątrz czy dowartościowania to jest strata czasu, tak? W sensie, że tracimy na to czas?

A.// Mam takie poczucie. To też moja życiowa droga, czy znowu lekcja, czy to, co zauważyłam. Długo miałam taki czas w swoim życiu, kiedy bardzo szukałam tej aprobaty, takiej akceptacji z zewnątrz. Uważałam, że inni wiedzą lepiej, kim powinnam być, jak powinnam wyglądać, co powinnam robić, w czym jestem dobra. I bardzo szukałam tej opinii na zewnątrz. Szczególnie na początku swojej kariery zawodowej, czyli takiego young adult, młodego, dorosłego. I ja nie wiem, czy każdy przychodzi przez ten etap, tego nie odważę się powiedzieć, ale myślę, że sporo osób.

Wersje na życie.

A.// Mam poczucie, że często jest tak, że mamy plan: szkoła, liceum, studia, zawód, pierwsza praca, pierwsze pieniądze, pojawia się partner, ślub, potem dziecko, dom, i pies. I jak już to wszystko gra, to przychodzi moment – no dobra, a gdzie ja w tym jestem? I czy to tak naprawdę to…?

Ja też mówię swojej córce, w dzisiejszych czasach jest tak dużo wersji na życie, które możesz wybrać, jest tak dużo możliwości, że szkoda czasu na to, żeby tracić czas na rzeczy, które ci nie pasują. Ja mam poczucie, że ja nie miałam aż takiej elastyczności wyboru. Teraz ta elastyczność jest naprawdę duża i nawet w kontekście podstawówki, szkoły, czy zmiany tej szkoły, to są możliwości i ja myślę, że warto nawet dzieci, tu już mówię z punktu widzenia mamy, przyzwyczajać do zmian, i nie trwania za długo w rzeczach, które nam dziś nie służą. Znowu, żeby nie popadać w skrajność, że rzucam wszystko i o to nie walczę, żeby to nie było tak zrozumiane absolutnie, ale w ogóle mówienie o tym, że coś może mi się nie podobać. Ja mam wrażenie, że długo nie dawałam sobie takiego prawa.

K.// Czyli, że tak ma być i ja mam to wszystko przyjąć, zagryźć zęby i przez to przejść?

A.// Tak. I nieważne, gdzie ja w tym jestem, czy mi się to podoba, czy nie. Mój problem jeszcze polegał na tym, że ja zawsze byłam bardzo dobra w tym, co robiłam. Więc nie było argumentu dlaczego tego nie robić.

K.// Ale masz tu na myśli zawodowo?

A.// Tak, na przykład zawodowo. Ale w ogóle ja mam tak, że zazwyczaj jak się za coś zabieram, to wkładam w to całą siebie.

Piedestał.

K.// Dlaczego myślisz, ludzie tak lubią być na piedestale?

A.// Ciężko wypowiadać się za wszystkich ludzi, nie chciałabym tego robić, nawet jeżeli mam taką ochotę, żeby opowiadać, jak to wszyscy ludzie mają. To jest z tego miejsca – ja tutaj wszystko wiem. Nie, nie wiem. Ja mogę powiedzieć ze swojej perspektywy, bo ja absolutnie miałam taki etap w swoim życiu. Przecież jestem ekspertem, ja to wszystko wiem, nikt tu ode mnie lepiej nie wie. Rzeczywiście ja miałam i mam dużą wiedzę, jak najbardziej, natomiast czy to mi daje prawo do tego, żeby robić z siebie wszechwiedzącą? No nie. A miałam taki kawałek i bardzo trudno mi było z niego zrezygnować. Ale uważam, że ten kawałek był odpowiedzialny za to, że ja nie byłam w stanie się dalej rozwijać. I to jest chyba największe zagrożenie, bo w momencie, kiedy uważamy, że już wszystko wiemy, to nie widzimy przestrzeni, w której jeszcze możemy się rozwijać.

A jakby pociągnąć to dalej – ja ostatnio bardzo się interesuję długowiecznością. Zawsze mówię, że chcę żyć przynajmniej 120 lat, bo mam tyle rzeczy do zrobienia, więc muszę sobie jakoś ten temat ogarnąć. I faktycznie jest tak, że są niebieskie strefy na świecie, gdzie poczucie sensu, ciągłego rozwoju, jest jednym z elementów do tego, żeby właśnie długo żyć. A jak my się stale ustawiamy na piedestale, to tak naprawdę robimy sobie taką pauzę w życiu. To jest przyjemne uczucie Kasia, no umówmy się, wchodzimy w nasze ego. Ja wiem, ja ci teraz powiem. Ja tu jestem trenerem, mentorem i ty mnie słuchaj. Wchodząc też w analizę transakcyjną rodzic-dziecko, to też myślę, że rodzice mają takie zagrożenie w stosunku do dzieci. Ja tu wszystko wiem o życiu, twoje problemy to są w ogóle żadne, ja ci teraz powiem jak masz żyć. Bo ja wiem. I ja uważam, że to jest bardzo niebezpieczne z dwóch perspektyw. Bo to jest oczywiście miłe, takie bezpieczne miejsce, grządka, którą sobie budujemy. I ja też swego czasu zbudowałam sobie taką grządkę, w której się czułam bezpiecznie. W tym obszarze byłam ekspertką, tutaj wiedziałam, że nikt mi nie podskoczy, że to, co robię, zawsze jest dobre. Zawsze. I jak się na tym przejechałam, to było bardzo bolesne. Bo jak my tak się na ten piedestał wynosimy i potem coś nam nie wyjdzie, to boimy się pomyłek, boimy się porażek. No bo jak to? Ja jestem taka super i mi coś nie wyszło.

Jesteśmy różni.

A.// I to też jest o tym, że każdy z nas ma inne perspektywy w życiu. Ja też miałam taką myśl, że im bardziej zaczęłam pozwalać sobie być sobą, tym bardziej zaczęłam pozwalać na to innym. I to jest ogromna wolność. I to jest mega przyjemne. I to zrzuca z nas taką odpowiedzialność, ciężar tego, że ja już nie mogę się na przykład zmienić, być inną wersją siebie, bo przecież głosiłam wcześniej, że to jest prawda objawiona, i teraz co powiem, że jest inaczej? Obciach, prawda? Znowu szukanie na zewnątrz, przecież jak to, co ludzie powiedzą?

To mi się trochę kojarzy z taką propagandą emocjonalną. Tłum bardzo często idzie za takim głoszeniem prawdy. I to jest wykorzystywane w biznesie, w polityce, w marketingu, w sprzedaży, wszędzie. Natomiast to jest niebezpieczne, i to jest przede wszystkim nieprawdziwe. Nie ma czegoś takiego, że zawsze na stałe. Jak teraz o tym myślę, to się od razu spinam, i z takim ciężarem mi się to kojarzy, z dużą odpowiedzialnością. Że ja już nie mogę dać sobie prawa do tego, że zmienię zdanie na przykład. Albo, że też się rozwijam i na pewne rzeczy zmienia się moja perspektywa.

K.// Ja też miałam taką myśl, że to jest dzisiaj, prawda? To wszystko jest dzisiaj. A co będzie za rok, za dwa? Dla mnie to jest najbardziej fascynujące, że mamy nowe doświadczenia, które pokazują nam taką naszą stronę, której my jeszcze nie znamy. Ile jeszcze jest tych Ag, których ty nie znasz, prawda? Bo też i sytuacje, i ludzie uruchamiają w nas różne cechy, o których my nawet nie mamy zielonego pojęcia.

 

Oddech.

K.// Jak jeździsz złapać gdzieś oddech albo nabrać spokoju, to gdzie jedziesz?

A.// To jest kolejne dobre pytanie, Kasia. Miałam taki czas w życiu, że potrzebowałam wyjechać, żeby nabrać oddechu. Można powiedzieć, że wręcz uciekałam od takiego codziennego pędu, żeby gdzieś nabrać oddechu. A na dzień dzisiejszy ja nie potrzebuję wyjeżdżać, żeby nabrać oddechu. I to jest super zmiana w moim życiu. Bo kiedyś faktycznie potrzebowałam wyjechać bardzo daleko i najczęściej wylatywałam do Stanów. Bardzo lubiłam podróżować sama. Dużo takich samotnych podróży odbyłam w różne miejsca na świecie, właśnie żeby się oderwać, złapać oddech, szukać siebie, różnie się to mówi. Prawda jest taka, że teraz jak na to patrzę z perspektywy czasu, to po prostu potrzebowałam uciekać od tego, co się dzieje w moim życiu, z czym może do końca sobie nie radziłam, co było wyzwaniowe, do takiej przestrzeni, gdzie tego nie ma, gdzie jestem od tego daleko. A od jakiegoś czasu mam tak, że ja bardzo lubię podróżować, ale nie mam potrzeby uciekać od tego, gdzie jestem teraz. I bardzo dobrze mi się oddycha w swoim domu. I to jest, myślę sobie, super, że tak lubię wyjeżdżać, ale dla takiej samej przyjemności, żeby coś nowego poznać, ale nie po to, żeby uciekać od życia.

Różne Agi we mnie.

K.// Które różne Agi w Tobie wybijają się teraz najbardziej i z którymi jest Ci dobrze?

A.// Na różnych etapach mojego życia poznawałam, odkrywałam różne kawałki siebie, takie różne części mnie. I było tak, że jak coś się działo w moim życiu, miałam jakiś etap i później się to kończyło, to ja bardzo chciałam tę część siebie zanegować. Coś w stylu: teraz będę inna, stworzę sobie inną Agę, bo tamta już jest niefajna, narobiła problemów, więc teraz będzie inna Aga. I wydawało mi się, że potrzebuję sobie taką idealną Agę ulepić, a to, co mi się nie podobało, to zmiotę pod dywan i tego nie było ani to nie istnieje. Tylko, że tak się nie da, bo ilekroć próbowałam te Agi, których nie lubię czy negować, czy ukrywać, to one zaczynały bardzo we mnie krzyczeć. I tak naprawdę było z tego więcej kłopotu niż korzyści. Dziś myślę sobie, że składam się i z tych części, które mi się podobają bardziej i z tych, które mi się podobają mniej, ale chyba już zaczynam je lubić. Może nie lubić, akceptować. Nie jestem idealna, nikt nie jest. I chyba coraz bardziej mam na to zgodę. Mówię to jeszcze, z takim zawahaniem, bo to jest proces we mnie, ale myślę, że coraz bardziej mam na to zgodę. A ta, którą teraz mam na wierzchu i którą lubię najbardziej, to taką bardziej poukładaną Agą.

K.// Poukładaną w jakim sensie?

A.// Z takim świadomym kierunkiem, w którym chcę iść, z akceptacją tego, co się dzieje, nie walczącą na siłę z tym, co się wydarzy, bo mam taki duży kawałek w sobie. Trochę może wycofaną. Lubię też tę Agę teraz. Taką bardziej obserwującą, mniej pochopnie działającą, mniej reaktywnie. Tak świadomie. Teraz chyba jest mi ta Aga bardziej bliska.

Młoda Aga.

K.// Jaka była młoda Aga?

A.// Bardzo zagubiona. To na pewno. Ja mam wrażenie, że wkroczyłam w tę dorosłość i zupełnie nie wiedziałam kim jestem, co chcę robić, o co w życiu chodzi. Miałam niby jakiś taki określony plan, który wydawał mi się bezpieczny, czyli iść na studia, potem mieć męża, dziecko, taki typowo standardowy plan, który jakiś czas temu, myślę, że sporo osób miało. Jest jakaś taka wersja na życie i nam się wydaje, że to tak, jak powinno być i to ma niby dać szczęście. Mówię niby, bo w moim przypadku okazało się, że to nie do końca dało mi szczęście i ja się poczułam w pewnym momencie bardzo przez życie oszukana. Że jak to, przecież zrobiłam wszystko idealnie, zgodnie z tym planem i tutaj nic. I mam wrażenie, że dopiero w tamtym miejscu zaczęła się taka moja droga w ogóle poszukiwania, pytania się siebie, dobra, to czego ty chcesz?

K: Kiedy to było? Mniej więcej moment, żeby mieć odniesienie.

A: U mnie to było związane z rozstaniem z moim byłym mężem, tak? Ja wtedy powiedziałam pass. I faktycznie doszłam do takiego miejsca, że wiedziałam, że już dalej w ten sposób nie mogę. To było jakieś dziewięć, dziesięć lat temu. Wtedy po raz pierwszy weszłam na drogę pytania się o co mi chodzi.

Mama.

K.// Jak to jest wychowywać młodą dziewczynkę w dzisiejszych czasach? Co jej mówisz, co najbardziej byś chciała jej przekazać? Czego sama nie wiedziałaś? Powiedziałaś o traceniu czasu, co jest piękne, ale czy jest coś jeszcze?

A.// Dużo rzeczy mówię Ani, których ja nie widziałam. Chyba pierwsza rzecz, którą ja przyjęłam jako mama, nie wiem czy dobrze czy niedobrze, to jest taki mój styl, że ja też przyznaję się jej, że nie wiem wszystkiego. My jesteśmy w takiej sytuacji, że jednak ta rodzina nie mieszka razem, więc ona ma dom u taty i u mamy i ja jej mówię: słuchaj, u mamy jest tak, u taty jest inaczej, a ty możesz mieć swoją wersję jak będziesz dorosła. Teraz się ucz, czerp z tego, co ja umiem, co tata umie i potem zbudujesz sobie swoje życie. To jest teraz twój czas, żebyś się uczyła, żebyś sobie obserwowała, żebyś miała z czego wybierać. I też jej mówię: Aniu nauczę Cię wszystkiego, co umiem, ale to nie znaczy, że to jest wszystko, co jest. Ja ci pokażę wszystko to, co umiem, co ja uważam, że jest okej, ale też zdejmuję siebie z piedestału. Nie wiem, czy to jest dobre, pewnie dzieci potrzebują tego poczucia bezpieczeństwa, żeby jednak rodzice na pewnym etapie byli wszechwiedzący, chociaż dla mnie to jest jakoś nieautentyczne. Ja nie mam problemu, żeby Anię przeprosić. Nie mam problemu żeby powiedzieć, że tego nie wiem, że tu się pomyliłam. I to jest w tej relacji dla mnie ważne. Przede wszystkim dla mnie ważne jest to, żeby ona wiedziała, że ma wybór i żeby szukała też siebie. To chyba są takie dla mnie rzeczy, które bardzo mocno wspieram.

Chcę więcej.

K.// Jak zaczynał się rok, napisałaś na swoim Facebooku zdanie: w tym roku chcę więcej. Co to znaczy, że chcesz dzisiaj więcej?

A.// Chcę więcej siebie w swoim życiu, to dla mnie chyba to oznacza. Chcę przenosić to, co odkryłam o sobie i to, co jest moją wartością, na zewnętrzny świat. Chcę mieć tę odwagę, żeby dać się poznać ludziom taką, jaką jestem naprawdę. To takie górnolotne trochę. Coraz bardziej się boję takich górnolotnych stwierdzeń i bardzo na nie uważam, bo one może powodują ekscytację, dużo emocji, ale czasem nie mają znaczenia. Takich skrajności też już się boję w życiu, zauważyłam. Dla mnie chce więcej to więcej siebie w swoim życiu, i chyba mam coraz więcej odwagi, żeby mówić wielu rzeczom nie, której kiedyś nie miałam. A przynajmniej wydawało mi się, że to jest odwrotnie, że jak się zgadzam i robię, to taka jestem fajna. A teraz wiem, że na pewne rzeczy już jestem zmęczona. Już nie mam na nie siły. Już mi się nie chce udawać, że coś wiem, bo to jest bardzo duża odpowiedzialność, ogromny ciężar ciągle udawać, że się wszystko wie. Udawać. Mówię świadomie udawać, bo to nigdy nie jest prawda. I tu odważnie też mówię nigdy. Ja uważam, że nie ma takiego człowieka, który wie wszystko, więc jeżeli spotykamy osobę, która próbuje nam coś takiego sprzedać, to dla mnie pewne jest to, że to jest kłamstwo. Bo to po prostu w przyrodzie nie istnieje.

Przyznanie się do błędu.

A.// Nieumiejętność przyznania się do pomyłki czy niechęć do popełniania błędów są jednym z głównych czynników braku rozwoju, braku innowacji, jeżeli mówimy o biznesie. Jest taki trend i on mi się bardzo podoba, że innowacja jest wspierana przez popełnianie błędów. Przez to, że się przyznaję do tego, że nie umiem i szukam nowych rozwiązań. To jest sedno innowacji. Tak samo mówi się, i to jest naukowo potwierdzone, nie mam teraz badań z rękawa, że kolektywna inteligencja grupy jest zawsze wyższa niż inteligencja pojedynczego eksperta. I że zespół zbudowany z najlepszych ekspertów, bardzo często nie umie ze sobą pracować. Każdy chce być liderem, każdy chce mieć rację. Nikt się nie przyzna, że może ktoś, coś wie lepiej, albo nawet nie tyle, że lepiej – inaczej. Ja bardzo lubię zamieniać to lepiej na inaczej.

Autentyczność w biznesie.

K.// Jak to jest przekładać tę autentyczną siebie na biznes i wizerunek biznesowy?

A.// Od czego mam zacząć? Zadałaś mi to pytanie i to, i to, i to pojawiło mi się w głowie. To jest temat, który ja bardzo lubię. Dla mnie biznes jest taką twórczą przestrzenią i tak chciałabym na niego patrzeć. Widzę też, znowu powiem, że obecnie, ale myślę, że to jest trend, aby biznesowo specjalizować się w tym, w czym naprawdę mamy pasję i w czym jesteśmy autentyczni. W tym, co jest naszą wartością, którą możemy dać. I znalezienie tego, co jest takim naszym kawałkiem, co nam naturalnie przychodzi i co możemy robić cały czas, nie jest łatwym zadaniem. To nie jest tak, że my to będziemy wiedzieć od tak, bo ja czegoś takiego w swoim życiu szukam, z pełną odpowiedzialnością powiem, około pięciu lat. Tak świadomie. I tych pomysłów na siebie naprawdę miałam mnóstwo. Już mi się wydawało że, to jest to, że już wiem i to naprawdę jestem już ja, po czym po jakimś czasie okazywało się, że to był false start. Że to było fajne, ale to jeszcze nie do końca jest to, jak ja bym chciała, żeby mnie ludzie widzieli. W takiej mojej autentyczności.

Chodzi o to, aby nie kreować swojej marki wymyślając obrazek, w który potem będę musiała się wpasować, ale o to, aby to nie był dla mnie ciężar żeby ten wizerunek tworzyć. To ma być ze mną spójne, a nie ode mnie odklejone. I ja tego nie rozumiem, że mam teraz całą siebie pokazać, ale wybieram taką część siebie, która jest mi bliska, i potem czy robię wywiad, czy treści, czy webinary, to ja za każdym razem jestem sobą i nie muszę zastanawiać się, ojej, to jaka ja teraz muszę być.

 

Scroll to Top